wtorek, 2 sierpnia 2011

Sobibór

Oto kilka fotek z wyjazdu na wieś. Pod pojęciem wsi mam na myśli miejsce, z którego do sklepu jest 10 km, gdzie najczęściej używanymi pojazdami mechanicznymi są traktory i granica państwa jest dosłownie o rzut beretem. Oto ja w Sobiborze.

Przebywaliśmy na ranczo, z dużą chałupą i całym zestawem zabudowań gospodarczych. Stojący pod drzewem fotel wyjątkowo przypadł do gustu Oli Fasoli, która stwierdziła, że idealnie byłoby mieć taki mebel w pracy (tylko najlepiej czarno - czerwony). Na środku trawnika relaksuję się (oczywiście) Ja:


Okolica obfitowała w podmokłe łąki, niezastąpione w naturalnej, błotnej kuracji dla skóry i kłaczorów:


Wzmianki wymaga godna pochwały i naśladowania postawa właścicieli gospodarstwa, którzy doskonale rozumieli potrzeby małego pieska i delikatnie zachęcani jękami, zawodzeniem i drapaniem w płot - dawali bez szemrania takie śliczne patyki, a potem patrzyli z uwielbieniem (Ola Fasola patrzyła ze zgrozą) jak rozwalam gałąź na wykałaczki po całym, wypielęgnowanym trawniku. Genialni ludzie, naprawdę!


Z pewnością tam wrócę. Oby tylko wcześniej wyniosły się stamtąd te szatańskie, wiejskie sierściuchy - podszywające się pod koty pomioty Lucyfera...